b_200_150_16777215_0_0_images_wiadomosci_paliwa_paliwo_19.jpg
Kurs baryłki ropy w Londynie zbliża się do 80 USD, w Nowym Jorku narusza 72 USD. Oznacza to, że surowiec w tym kwartale zanotował dwucyfrową zwyżkę a jego ceny od końca grudnia 2017 roku wzrosły o prawie 20 proc. Kurs ropy jest w efekcie najwyższy od ponad trzech lat. Notowane w ostatnich kilkunastu godzinach zwyżki to pochodna szczegółów cotygodniowego raportu DoE.

Wg danych Departamentu Energii USA zapasy surowca w tygodniu (5-11 maja) spadły (wbrew oczekiwaniom zbudowanym na kanwie Raportu API) o 1,4 mln baryłek. To wynik zbliżony do przeciętnej zmiany zapasów w tym okresie roku notowanej w ostatnim pięcioleciu. Warto jednak zauważyć, że w jego pokłosiu zapasy są o 10 mln baryłek niższe niż ich pięcioletnia średnia. Pamiętać przy tym należy, że przez długi okres nadpodaży ropy, średnia ta w ostatnich latach mocno się obniżyła. Dane potwierdzają jednak szybkie bilansowanie się rynku surowca, gdyż obecna dostępność surowca jest o prawie 90 mln baryłek niższa niż przed rokiem.

Głównym motorem zacieśniania się sytuacji w zapasach w USA są nowe rekordy eksportu ropy. W ubiegłym tygodniu jego wolumen sięgnął rekordowych 2,57 mln baryłek. Dla porównania: jego roczna zmiana to aż 136 proc. (prawie 1,5 mln baryłek). Czynnikiem windującym zapotrzebowanie na amerykańską ropę jest najszerszy od lat spread brent – WTI, który wynosi ponad 7 USD.

Jednocześnie wydobycie w Stanach Zjednoczonych ustanowiło nowy historyczny rekord bliski 10,75 mln baryłek/ na dzień. Mamy tutaj również również do czynienia z gigantycznymi wzrostami, gdyż produkcja jest kilkanaście proc. wyższa niż przed rokiem i nie ma podstaw by oczekiwać, że aktywność wydobywcza przestanie rosnąć.

Przytoczenie dwóch rekordów dotyczących amerykańskiego rynku surowca: produkcji oraz eksportu jest w tej chwili kluczową kwestią dla perspektyw ropy. O ile wydobycie będzie dalej rosnąć, to potencjał by wolumen eksportu podnosił się jest mocno ograniczony. Wynika to nie tylko z nieodzownego zawężenia się spreadu brent – WTI, ale również ograniczeń infrastrukturalnych. Sufit dla eksportu z USA jest przy tym problematyczny, gdyż większość branży szacowała go na pułapie niższym niż obecnie notowany… Zresztą warto nadmienić, że wczorajsze dane w wielu uczestnikach rynku wzbudziły duże zdumienie – m.in. szacunki bazujące na ruchu tankowców, nie sugerowały zdaniem wielu branżowych obserwatorów, by wolumen mógł przekroczyć 2 mln baryłek.

W obecnym położeniu fundamentalnym, czyli spadających zapasach, obudzeniu się popytu ze strony rafinerii nie ma większych szans na silne i głębokie spadki cen surowca. Do silniejszego zachwiania tendencją wzrostową potrzebny byłby ruch brent o 4 USD (spadek pod 75,50) -w tej chwili w krótkim terminie wydaje się on mało realny. Wszystkie propopytowe czynniki wydają się przy tym w znacznym stopniu zdyskontowane. Dotyczy to także geopolityki i sytuacji na Bliskim Wschodzie. Wydaje nam się, że jedynie jej zaognienie może obecnie dać impuls do silnych wzrostów cen ropy na globalnych rynkach. Jeśli taki scenariusz nie zmaterializuje się, to wkrótce może zacząć dominować pogląd, że rynek nie jest aż tak dobrze zbilansowany jak widzi to obecnie konsensus. W tym świetle naszym scenariuszem bazowym jest utrzymywanie się cen ropy na podwyższonych pułapach, co w przypadku brent oznaczać będzie krążenie wokół 80 USD za baryłkę. W średnim i dalszym horyzoncie zakładamy natomiast, że ceny powinny być wyraźnie niższe.
źródło: ceo.com.p